środa, 3 lutego 2016

Max Factor - Velvet Volume

Hej:)
Wczoraj napisałam ostatni egzamin, a obrona czeka mnie za ok 1,5 tygodnia wiec mam więcej wolnego czasu. Jednym słowem wróciłam :)  Już jakiś czas temu, bodajże w wakacje dostałam do wytestowania tusz do rzęs Max Factor - Velvet Volume. Moje rzęsy są dość trudne i często przeżywam zawód po zakupieniu czegoś nowego niewodoodpornego, gdyż są strasznie sztywne, a teraz przyjrzyjmy się bliżej bohaterowi dzisiejszego postu. 



Samo opakowanie klasyczne, nawet szykowne czerń ze złotem.

Szczoteczka sylikonowa, robi na mnie wrażenie dość długiej, włoski krótkie, ale dobrze rozczesujące i rozdzielające rzęsy. Rzecz, do której się przyczepie to, że aplikacja bywa nieprzyjemna, szczoteczka potrafi drapać.

Moje rzęsy bez tuszu, troszkę oproszone pudrem z  rozmachu;p

A tu już oko po malowaniu, zawszę używam zalotki wiec efekt podkręcenia to jej zasługa, nie tuszu.

Starałam się jak umiem najlepiej wydobyć "coś" z tego tuszu, ale mimo wszystko efekt mi się nie podoba. Rzęsy trudno było mi złapać, a objętości z nazwy nie mogę w ogóle odnaleźć. Rzęsy są ładnie rozdzielone, wręcz odseparowane od siebie i to chyba jedyny plus jaki widzę, bo prócz tego mam wrażenie że są w bałaganie. Wydłużenie też szału nie robi. Efekt jest bardzo, bardzo subtelny
i naturalny - jak dla mnie za bardzo, malując rzęsy chce by było jej widać. Trwałość też nie powaliła, na wieczór się kruszył.

Dobrze, że tym razem udało mi się wytestować produkt za darmo, bo gdybym kupiła go sama na pewno byłabym zła. 
Użyczyłam go, również mojej współlokatorce do testowania i określiła go zdaniem: "szału nie ma", uważam że to idealne podsumowanie tego produktu. Każde rzęsy są inne, ale osobiście nie polecam. 

Cena ok 50 zł.

Ktoś ma lepsze doświadczenia z tym tuszem? 


14 komentarzy:

  1. Też ją miałam i szału nie ma. Dobrze, że nie wydałam na nią tych 60 zł (tyle kosztuje w Rossmannie), bo byłabym strasznie zła.. I chyba nie tylko ja miałam wrażenie, że przy nakładaniu tuszu, łaskotała mnie w powiekę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie to było wręcz drapanie, próbuję oddać tusz komuś ale po wytestowaniu nikt nie che ;p Cena regularna powala...

      Usuń
  2. u mnie nie gościł i raczej już nie zaproszę go w moje skromne progi :) ciężzko mi też jakoś przystosować się do takich szczoteczek, chociaż mam jedną maskarę z tego typu szczoteczką i nie narzekam specjalnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę takie standardowe, ale coraz więcej na rynku syntetycznych i trzeba próbować ;)

      Usuń
  3. Za tę cenę oczekiwałabym od tuszu znacznie więcej. Znam dużo tańsze maskary, które dają na rzęsach znacznie lepszy efekt. Szkoda, że się nie sprawdził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej boli jak cena nie idzie w parze z jakością;(

      Usuń
  4. nie miałam tego tuszu nigdy i teraz wiem, że nie będę mieć :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Za taką cenę efekt nie powala, ja ostatnio miałam okazję testować tusz Wonderlash z Oriflame i jestem pod dużym jego wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż zabawnie się przyznać, ale nigdy nie miałam nic z Oriflame;p

      Usuń
  6. Nie miałam tej maskary..efekt wygląda całkiem fajnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdjęciu jeszcze są podkręcone, ale po ok 3 godzinach rzęsy mi się wyprostowały i w ogóle go nie było widać;p

      Usuń
  7. Nie lubię tego typu szczoteczek, tuszu również nie testowałam. Jestem wierna wersji żółtej z Mayballine. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo też go bardzo długo używałam, wolałam tą wersje z mniejszą szczoteczką:) Obecnie przebił go dla mnie młodszy brat lash sensational, po oswojeniu się z wygiętą szczotą, uwielbiam :D

      Usuń

Odwiedziło mnie